Bez ławek i twardych, drewnianych krzeseł, za to z bujanymi fotelami, miękkimi kanapami i puszystym dywanem. Przytulny domowy salon? Nie! Szkolna sala lekcyjna.
Dokładnie tak wygląda sala lekcyjna w podstawówce w Bloomfield Hills, w stanie Michigan w USA. Autorką rewolucyjnej aranżacji jest tamtejsza nauczycielka – Erin Klein. Pomysł zrodził się w czasie zajęć w grupach. Jej uczniowie połączyli ławki by pracować w czteroosobowych zespołach, jednak wielkość mebli sprawiała, że byli od siebie mocno oddaleni przez co zamiast rozmawiać, krzyczeli. Tym głośniej, im bardziej wzmagał się hałas w całej klasie. Samonapędzający się mechanizm. „Tak dalej być nie może” – pomyślała. – „Moi uczniowie powinni swobodnie się przemieszczać, przysiadać do siebie i pracować komfortowo”. Wzorem dla nowego wystroju jej klasy stały się przestrzenie warsztatowe w muzeach – miejsca, w których dzieci czują się swobodnie mogąc usiąść tam, gdzie im najbardziej pasuje – na podłodze, na poduchach, na wygodnych sofach, spontanicznie tworząc kółka i podgrupy.
O jakiej klasie marzą dzieciaki?
Zmianę poprzedziła dyskusja na forum klasy. „Chciałam, by dzieci natychmiast zaakceptowały swoją nową salę, dlatego spytałam je o klasę ich marzeń” – mówi Erin Klein. Jej uczniowie chcieli klasy, w której mogą swobodnie zostawiać swoje gry, układanki, książki i inne rzeczy, którymi się zajmują. Nie chciały bez przerwy odkładać ich na półki bo, jak mówiły, przecież i tak będą do nich wracać. Chciały również wygodnych miejsc do czytania. Nie twardych krzeseł, ale miękkich poduch, foteli i kanap.
Efektywność komunikacji
Podczas zajęć szkoleniowych dla dorosłych nigdy nie siedzimy w ławkach, lecz ustawiamy krzesła w kręgu – mówi Krzysztof Manthey, trener i coach. – To zupełnie zmienia komunikację. W kręgu każdy uczestnik zajęć ma kontakt ze wszystkimi pozostałymi, kiedy mówi – jest słyszany i słuchany przez wszystkich i w równym stopniu słyszy wypowiedzi każdego z pozostałych uczestników. Każda aktywność w takim kręgu absorbuje uwagę wszystkich uczestników, bo do wszystkich w równym stopniu dociera.
W tradycyjnym systemie ławkowym uczeń pozostaje w relacji tylko z nauczycielem. Nauczyciel może mówić do całej grupy, ale poszczególni uczniowie zwracają się w zasadzie tylko do niego. W kręgu – czy to krzeseł, czy poduch – wszyscy są zaangażowani przez cały czas zajęć. Taka przestrzeń wspomaga koncentrację całej grupy na zajęciach.
Marzenie spełnione
Rewolucja dokonała się w czasie letnich wakacji. Miejsce ławek i krzeseł zajęły bujane fotele, sofy na biegunach, pufy i kanapy. Ustawiono je nie na środku sali, ale przy ścianach, tworząc dużą wolną przestrzeń wyłożoną miękkim dywanem. Jeśli trzeba, można też usiąść przy stole: w rogu ustawiono stół otoczony z trzech stron wyściełanymi ławkami z oparciem, taki, jakie spotyka się w restauracjach. „To idealne miejsce do pracy zespołowej” – mówi nauczycielka.
Inaczej poukładano też książki i płyty. Zamiast w pudłach (w amerykańskich szkołach książki często przechowuje się w wygodnych, zamykanych kartonach), podręczniki ustawiono na półkach w sąsiedztwie pluszowych misiów i lalek, a kącik biblioteczny zyskał na przytulności. Erin Klein często zmienia ustawienie wszystkich przedmiotów. Dzięki temu uczniowie przypominają sobie o zabawkach i książkach, których dawno nie używały. Większość przedmiotów ułożyła na wysokości oczu swoich uczniów. „Jeśli coś jest dla nich za wysoko i leży tak przez cały rok, to tak jakby zniknęło” – mówi nauczycielka.
Część wyposażenia przyniosła z domu. Kwiatki w doniczkach, obrazki w ozdobnych ramkach, niektóre meble. Ściany zyskały nowe kolory – możliwie łagodne i pastelowe bez krzykliwych wzorów, by nie pobudzać uczniów, ale raczej łagodzić ich niespożytą energię.
Brykać nie wypada
Po powrocie z wakacji uczniowie wkroczyli do odnowionej klasy. Ich reakcja? Entuzjastyczna! Natychmiast zaakceptowali zmiany i poczuli się jak we własnym, domowym pokoju. Nauczycielka zaobserwowała również zdecydowaną poprawę ich zachowania. Znacząco zmniejszył się poziom hałasu, dzieci przestały biegać, popychać się i krzyczeć. Zapytane o przyczynę tej zmiany, odpowiedziały: „Bo nie wypada. Nasza nowa klasa to nie McDonald, ale jest jak elegancka restauracja, do której czasami zabierają nas rodzice. A w eleganckiej restauracji się nie bryka”. Nowym zwyczajem klasy stało się uważne wydłubywanie kamyków, które utknęły w podeszwach butów, po powrocie ze spacerów.
Erin Klein przekonuje, ze każdy nauczyciel może z łatwością przeprowadzić zmianę wystroju swojej klasy. „Nie trzeba od razu robić rewolucji” – mówi – „Na początek wystarczą kwiaty w doniczkach i kilka mebli które można znaleźć na pchlim targu. Można je odświeżyć w czasie zajęć. Dzieciaki będą zachwycone, gdy samodzielnie pomalują starą lampę i naszyją łatę na stary fotel”.
tekst: Wojciech Musiał
źródło: MindShift
fot. Alaska Library Association, Kathy Cassidy
6 komentarzy
ada
5 marca 2015 at 10:30Takie rzeczy to w USA wiadomo 🙂
Ela
5 marca 2015 at 10:53A wszak Polacy nie gęsi 🙂 Też możemy takie rzeczy. Żeby tylko nam się chciało tak, jak się nie chce.
q-ku
3 marca 2015 at 19:54a liczba uczniów? 28?
Ela
3 marca 2015 at 20:43Tego źródło nie podaje.
Jola Okuniewska
3 marca 2015 at 17:58Jaka jest powierzchnia tej klasy? Bardzo lubię.
Ela
3 marca 2015 at 19:34Nie wiemy, jaka jest powierzchnia tej “przemeblowanej” klasy. Ale skoro nie ubyło w niej uczniów, to znaczy, że przemeblowanie nie wpłynęło na “pojemność” sali 🙂 Wydaje się, że organizując swobodną przestrzeń nie potrzeba więcej miejsca, niż na tradycyjne ustawienie ławek. Może ktoś z czytelników podejmie takie wyzwanie i opisze je…